środa, 11 lutego 2015

Rozdział IV- Hetero, Bi czy Gaj?

Rozdzial dedykuję Farfalee, aby nie uważała że jestem świnią bo zrobiłam z Johna alfonsa. Kochana to nie ten John, którego tak bardzo lubimy :D ale raczej tego drugiego też polubisz :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
So now, kochane szare komóreczki,
wydedukujcie mi,
who the fuck is John?!?
And why jestem zazdrosna teraz??”

No właśnie, kim do ciężkiej cholery jest John?
-Kim jest John?- pytam po chwile mało błyskotliwie.
Na twarzy mojego (przystojnego) współlokatora, widzę konsternacje, złość i ... wstyd?
-Nikt ważny, naprawdę... - odpowiada zmieszany, nadal patrząc na zdjęcie.
-Sherlock. - mówię poważnie i stanowczo (wow czyżby uderzenie w głowie przyniosło jakiejś pozytywne skutki?) - Kim jest John?
Bliżej niezidentyfikowana nutka w moim głosie kazała mu spojrzeć na mnie. Patrzę na niego stanowczo i zimno, a on wzdycha.
Sherlock pokazał mi zdjęcie, na którym ciemnowłosy loczkowaty mężczyzna spał w najlepsze. Wyglądał na około 22 lat, lekki zarost i kuszące usta ułożone w półuśmieszek, obiecują kłopoty i niesamowite przygody, gęste rzęsy skrywają ciekawskie oczy.
Dziwne jest to że wydawał się znajomy.
Nie sądziłam że uzyskam odpowiedz, Ale i tak poczułam lekkie ukłucie w sobie.
Co to było?
Później się nad tym zastanowisz, kiedy już zrobisz coś ze wstrząśnieniem mózgu.
Cholera niedobrze mi.
Ok plan B - spojrzenie zbitego szczeniaczka.
Jednak zanim udaje mi się go wcielić w życie Sherlock wstaje, oddaje telefon właścicielce i patrząc na mnie uważnie (kolana mi miękną – super).
-Wstawaj, idziemy do domu. Musimy znaleźć list.
Ostrożnie wstaję na nogi, ale świat wiruje mi przed oczami. Bynajmniej nie przez galaretkowe kolana.
Woooow tak muszą się czuć ubrania w pralce.
Sherlock łapie mnie szybko za łokieć co skutkuje głośnym krzykiem bólu z mojej strony.
-Nienawidzę cię - mówię tuląc się do niego. Wtedy pralkowe wirowanie ustaje, A podły gad śmieje się ze mnie.
-To kwestia czasu, moja droga. Za parę tygodni będziesz mnie wprost uwielbiać jak reszta.
-Może i tak, ale i tak herbatki ci więcej nie zrobię.- mówię zła. Zachowuje się jak dziecko, ale mam to gdzieś, jestem poszkodowana, najprawdopodobniej mam wstrząśnienie mózgu i krwawie. Sherlock odwraca się do mnie placami.
-Wskakuj.-mówi.
-Coo...?- jestem oszołomiona
-No wskakuj na plecy.
-Co... Nieeee nie niee.– mówię głośno. Nie chcę wejść na jego plecy, nie chcę być tak blisko niego. Mam takie dziwactwo że potrzebuje czasu aby przyzwyczaić się do dotyku ludzi. Nie mówiąc już o przystojnych ludziach z super mózgiem.
-No wskakuj nie ugryzę cię. A sama nie dasz radę zejść.
Chwilę się wahała. Ale przecież nic mi się nie może stać. Skoczyłam i teraz Sherlock nosił mnie na barana. Śmieje się. To trochę komiczne.
-Cześć Nessie! Dzięki za wszystko.-mówię kiedy Holmes kieruje się w stronę drzwi.
-Nie ma za co...
-Ana, Anastasia, przepraszam że się nie przedstawiłam.- krzyknęłam, jesteśmy już na schodach a ja czuję się jak pijana. Dziwne wstrząśnienie mózgu.
-Cześć! Trzymajcie się i odwiedźcie mnie czasem! -zawołała za nami dziewczyna.
Ciemne loczki Sherlocka przyjemnie łaskoczą mi twarz. Jego włosy pachną jak świeże listki mięty. Głęboko wciągam powietrze rozkosztując się zapachem, opieram się wygodnie o mężczyznę. Właśnie schodzimy po schodach.
-Powiesz mi kim jest John?- zapytałam po chwili cichym szeptem prosto do jego ucha. Lekko zadrżał, ale udałam że nie zwróciłam na to uwagi.
-Nie.
-Proooszę
-Nie.
-Ok to powiem co wydedukowała a ty potwierdzisz czy mam racje.- powiedziałam zmieniając strategie.
-Nie gwarantuję że odpowiem- rzekł z lekkim uśmiechem, ale ja już go nie słuchałam.
-Po twojej reakcji wywnioskuje że jest ktoś tobie bliski. Bardzo bliski bo zobaczyłam złość na twojej twarzy oraz rozczarowanie. Taki uczucia najczęściej czujemy kiedy nas zawiedzie ktoś bliski. To twój bliski przyjaciel.- patrzyłam uważnie cały czas na jego twarz na tyle ile pozwalała mi pozycja wieszaka przyczepionego do pleców. Ale lata praktyki nauczyły mi że trzeba też uważać na postawę ciała . - A może to twój chłopak? A może kochanek? Wiesz nie mam nic do gejów. Lubię gejów, są sympatyczni, znałam nawet kilka kolegów z pracy którzy byli gejami- spoko faceci. Więc jeśli jesteś gejem – no problem koleś. - gadałam jak najęta. Nie wiem dlaczego. Cholera to przez to wstrząśnienie mózgu, muszę jak najszybciej udać się do szpitala.
Sherlock tymczasem śmieje się serdecznie, a ja czułam wibracje jego śmiechu w żebra. Łaskoczące uczucie. Też się śmieję.
-Nie nie jest moim chłopakiem. Nie mam nikogo aktualnie.
-A to świetnie! Znaczy ... -i nagle mnie olśniło. Jak mogłam to przegapić? To było takie oczywiste... stąd ten wstyd.
-O mój Boże, John to twój brat!- powiedziałam odrywając się od niego, kiedy czuję jak jego ciało sztywnieje- zgadłam.
Ale brawo Ana, popełniłaś kolejny duży błąd.
Lecę prosto pupą na podłodze. Nie dając brunetowi szans na uratowanie mnie.
Ał.
-Cholera. Nic ci nie jest Anastasio?- zapytał zatroskany
Wow. Pierwszy raz wypowiedział moje imię, gdyby nie to że mam łzy w oczach pewnie bym się do niego uśmiechnęłam.
-Sheerlock zawieź mnie do szpitala- jęczę zwijając się w kłębek z bólu, na podłodze. Widziałam wszystko na czerwono... a może to był tylko korytarz burdelu?
Tak to tylko korytarz.
-Nie nie jedziemy do szpitala, ja się tobą zaopiekuje.
-Nieee, ja chcę do szpitala
-Ciii, już jedziemy do domu. Mam przyjaciela lekarza, pomoże ci- wyszeptał kojąco biorą mnie na rękach.
Nagle jego telefon zadzwonił.
-Sherlock Holmes... Witaj John, dobrze że dzwonisz, mieliśmy tu mały wypadek, przyjedź jak najszybciej na Baker Street... Mary też weź ze sobą, jak nie może zostać sama!... Nic poważnego, tylko wstrząśnienie mózgu, krwotok i paręnaście siniaków.- słysząc te słowa fuknęłam oburzona. Tylko.
- Nie nie ja. Moja współlokatorka... Tak dobrze usłyszałeś KOBIETA... nie, nie dzwonił jeszcze Kevin... Greg? Jaki Greg? Ach Greg nie Kevin... tak postaram się zapamiętać... a ty rusz swoje szanowne 4 litery! - powiedział zamykając telefon.
-Twój chłopak?- zapytałam słabo.
-Nie przyjaciel lekarz. A Greg to inspektor, z którym współpracuje.
-Aha... -szepnęłam zamykając oczy. Sherlock już przywoływał taksówkę.
-Wiesz, w takim stanie wychodzić z domu publicznego, można by pomyśleć że mamy jakiejś spaczone fantazje erotyczne. Dokładnie ta pani naprzeciwko tak myśli.- mówi wskazując ruchem głowy starszą kobietę po drugiej strony ulicy.
Pojazd zatrzymał się przed nimi i Sherlock ze mną na rękach siadł wygodnie każąc taksówkarzowi się śpieszyć.
-Śmieszne, w końcu jesteś gejem.- powiedziałam z lekkim uśmiechem, zasypiałam już, wygodnie mi było w jego ramionach.
-Ej nie zasypiaj. Bo będę zmuszony cię uderzyć a wtedy ta pani już zadzwoni po policje. Jeszcze nas obserwuje.
-Wtedy przyjedzie twój chłopak i będziesz szczęśliwy- powiedziałam. Ta myśl o orientacji seksualnej mojego współlokatora nie dawała mi spokoju. Jakby wzięła krzesło i siadała w mojej głowie.
-Wyjaśnij sobie coś- rzekł po chwili cicho. - Nie jestem ani gejem ani bi. Nie mam „chłopaka” ani „dziewczyny”. Sentymenty to tylko reakcje chemiczne, a chemia jest banalnie prosta. Uodporniłem się na tego typu rzeczy.
-Pogadamy kiedy nie będę miała ochotę zwymiotować na ciebie.
Tymczasem taksówka pędziła przez ulice Londynu, zostawiając za sobą domy i ludzi. W momencie kiedy zatrzymała się na Baker Street 221B. Zasnęłam mając przed sobą jego śliczne oczy błękitno- zielone.

Szkoda że na mnie krzyczał żebym nie zasypiała.